Instalacja elektryczna w budowanym do

Zacznijmy od samego początku, a mianowicie czy i jaki jest projekt? Większość projektów instalacji elektrycznej, jakie spotykam w budowanych domach, są częścią głównego projektu. Jest to taki standard „kopiuj-wklej”, powielany tysiąc razy. Najczęściej na etapie samej budowy jest wiele zmian i niedopowiedzeń, także trudno jest wyceniać nową instalację elektryczną na jego podstawie. W tych projektach jest też wiele oszczędności, uproszczeń tak by końcowa cena za instalacje, a tym samym całego domu była atrakcyjna. Ja osobiście posiadam swój standard wykonywanych instalacji, którego się trzymam, tak by użytkowanie jej w przyszłości było bezproblemowe przez cały okres jej życia. Również by ewentualne możliwości dalszej rozbudowy i przeróbek były jak najmniej problemowe i kosztowne i nie wpływały na pozostałą cześć. Dla ułatwienia mniej więcej opiszę etapy mojej pracy, typowe błędy, pominięcia, oszczędności sprawiające w przyszłości problemy. Opiszę sposób w jaki ja ich unikam i podam orientacyjne koszty by móc samemu oszacować całkowity koszt instalacji elektrycznej w nowobudowanym domu. Większość informacji podanych tutaj ma zastosowanie również przy wymianach „elektryki” w starym mieszkaniu, różne są tylko ilości zastosowanych materiałów i same ceny.

Samą budowę powinno zacząć od znalezienia elektryka. Najczęściej przydaje się przecież prąd na budowie. Oczywiście, istnieją także agregaty prądotwórcze i inne możliwości, ale przytaczam tutaj taki prawidłowy tok. Pierwszą rzeczą związaną z prądem jest albo wykonanie zasilania placu budowy, albo wykonanie najczęściej uziemienia fundamentowego.

 

Zasilanie placu budowy

Jeśli chodzi o zasilanie to najczęściej jest to wykonanie złącza kablowego i pomiarowego, potocznie zwanym „skrzynką z prądem” przez zakład energetyczny (Tauron). Dużo zależy od konkretnej budowy, miejsca. Najczęściej właściciel zgłasza zapotrzebowanie na prąd i albo Tauron, lub podwykonawcy jego wykonują wspomnianą skrzynkę w granicach działki do której elektryk wykonuję instalację i podpina rozdzielnicę budowlaną, w skrócie „RB – erbetka”. Jeśli nie ma docelowego złącza kablowego to wnioskuje się wtedy o tymczasowe przyłączenie/prąd budowlany i elektryk również podpina rozdzielnicę budowlaną, ale tym razem do tymczasowej skrzynki licznikowej, zasilonej najczęściej z pobliskiego słupa energetycznego niskiego napięcia. W tym przypadku po stronie elektryka jest właśnie zabudowanie owej rozdzielnicy licznikowej, zasilenie jej ze słupa i podłączenie już instalacji odbiorczej, tutaj rozdzielnicy budowlanej. W przypadku postawienia już docelowego złącza na działce, częste jest także od razu „wkopanie” kabla docelowego z zawiniętym zapasem w ziemi w pobliżu przyszłego budynku i podłączenie tutaj RB, tak by móc wykorzystać już ten kabel do docelowego zasilania domu. Jeśli chodzi o koszty to jak Państwo widzą, jest tutaj kilka możliwości, zależnych od różnych warunków więc trudno wycenić ten etap. Wspomnę również tutaj, że podstawiona „erbetka” powinna mieć również własne uziemienie. Najczęściej jest to uziom pionowy, popularne „wbijanie szpilek”. Obecnie Tauron stosuje „nowe warunki przyłączenia”, od 2014r w w wyposażeniu rozdzielnicy licznikowej stosowane jest zabezpieczenie przedlicznikowe w postaci bezpieczników topikowych „dużej mocy”, popularne BMy, na wysoki prąd, chroniące przed skutkami zwarcia w instalacji. Zabezpieczeniem zalicznikowym są ograniczniki mocy, o wartości docelowego prądu na jaki jest przewidziana umowa z Tauron. Poprzednio były to zwykłe wyłączniki nadprądowe, popularnie zwane „esami”, spełniające obie te funkcje. Ma to na celu spełnienie selektywności zabezpieczeń, to znaczy, że w przypadku jakiegoś uszkodzenia, wyłączał tylko „bezpiecznik” od zabezpieczonego obwodu, a nie wszystkie po kolei, jak to często bywa w instalacjach z nowymi „eskami”.

Średni koszt 800 – 3 000 zł. z wliczonym materiałem, od 500zł bez materiału.

 

Uziemienie

Niestety jest to często pomijana kwestia, ważne, że jest, a jakie i po co to już nikogo nie interesuje. Obecnie najtańszym i najlepszym sposobem jest wykonanie uziemienia fundamentowego, z resztą obecne rozporządzenie dotyczące budynków wymaga tego rodzaju wykonania. Jest to najczęściej położona bednarka w ławie fundamentowej. Można wykorzystać również zbrojenie, ale powinno mieć ono pewną ciągłość, a drut wiązałkowy, stosowany do łączenia prętów zbrojeniowych, tego nie zapewnia. Stosuje się tutaj albo spawanie, albo specjalne złącza skręcane, które muszą być odporne na wibrowanie betonu. Jak wspomniałem, jeśli jest to uziemienie wykonywane to stosowana jest bednarka w postaci stalowej taśmy. Chodzi tutaj o to, że bednarka jest otulona betonem, wtedy nie jest wystawiona na warunki atmosferyczne – po prostu nie rdzewieje. Może być zwykła, stalowa bez ocynku. Ma ona bardzo dobry kontakt z betonem, a beton z samą ziemią, więc zapewnia bardzo dobre parametry – rezystancje uziemienia, a także długą żywotność – praktycznie wieczną, dopóki budynek stoi. Jeśli chodzi o izolowane fundamenty, płytę fundamentową itp. to stosuje się wtedy uziomy parafundamentowe – wykonywane w warstwie betonu podkładowego, poniżej izolacji poziomej fundamentu. Jednak w większości przypadków jest to zupełnie pomijana sprawa. Domy najczęściej budują zwykli budowlańcy, mało ich obchodzą różne kwestie niezwiązane z ich pracą. Najczęściej elektryk przychodzi tylko na wykonanie instalacji w środku i kończy się, jeśli w ogóle jakieś uziemienie jest wykonywane, na popularnym „wbiciu szpilki”, czy wrzucenie bednarki w wykop razem z kablem zasilającym – a to jest błąd. Uziemienie może pełnić funkcję odgromową i/lub przeciwporażeniową. W tym drugim przypadku nie ma wymagań pod względem wartości rezystancji uziemienia, ale powinno spełniać również ekwipotencjalizacje, czyli wyrównanie potencjałów. Jak wspomniałem, fundamentowe jest najlepsze i najtańsze w wykonaniu. Jeśli już, jak to się mówi, po ptakach i budynek już stoi to stosuje się najczęściej uziomy szpilkowe, wbijane, które są tańsze od otokowego, w zależności też jakie mają spełniać funkcję, jednak są najgorsze pod względem ekwipotencjalizacji. O wrzuceniu bednarki w wykop, czy po prostu „korzystaniu” z uziemienia ze złącza nawet nie wspominam bo to proteza – „tak żeby tylko było”.

Koszt około 400 – 5 000 zł z materiałem, od 200 zł bez materiału.

 

Instalacja wewnętrzna

Tutaj zaczyna się główny temat o jaki najczęściej rozchodzą się różne spory i boje o cenę, niestety jak najtańszą, nie patrząc zupełnie na to co ona zawiera. Chodzi mi tutaj o wszelkie pytania „ile kosztuję u Pana punkt”. No właśnie, co to znaczy punkt? Co on zawiera? Ile wychodzi wszystkich punktów? Na to tutaj nie odpowiem, obecnie ta cena w żadnej sposób, przynajmniej według mojej opinii, nie jest obiektywna. U jednych osób punkt to jest puszka na gniazdko, na włącznik i wypuszczony przewód do lampy, a dla innych ten od lampy to pół punktu. Jedni liczą włącznik i lampę jako jeden punkt, a inni dwa osobne, chociaż różnią się znacznie zakresem pracy i zużytym materiałem. A 5 puszek w szeregu z 3 gniazdami sieciowymi, gniazdem antenowym i internetowym to 5 punktów czy mniej? Bo przecież gniazdka są koło siebie więc mało przewodu, a z kolei instalacja teletechniczna wykonywana jest w gwiazdę, czyli od skrzynki idą przewody tylko do pojedynczych gniazdek, czyli w wykonaniu powinno kosztować to więcej. A domofon? A łącznik podwójny schodowy? A gniazdo „siłowe” 400V w garażu czy puszka przeznaczona pod płytę indukcyjną w kuchni? To jest punkt czy trzy punkty? No właśnie. Mimo, że jeden mówi, że punkt kosztuje 40zł, to ostatecznie cena instalacji może być większa niż u tego, u którego owy punkt kosztuje 70zł. Oczywiście, jest to jakaś informacja i orientacja, ale nie do porównania bezpośrednio. A wykonanie rozdzielnicy z bezpiecznikami to ile punktów? Oczywiście, elektrycy mogą wspomagać się w wycenie tymi punktami, ale jedynie do własnej wiadomości, bo punkty pomiędzy różnymi elektrykami są nieporównywalne. Najczęściej wycenia się za całość instalacji na podstawie projektu, wizji lokalnej czy informacji ile czego jest, jakich „punktów”, z czego są ściany, czy mają być bruzdowane itp. Otrzymana oferta za całość i konkretna kwota jest już porównywalna. Ale wykonana praca już niestety nie. Istnieje bardzo wiele różnic w wykonywanej przez elektryków pracy. O tym postaram się wspomnieć w dalszej części, o różnicach, o tym jak ja to robię, jakie są skutki prostych błędów lub typowych oszczędności.

Jeśli chodzi o wykonywanie instalacji, prosto mówiąc „okablowanie” to główną zasadą jest stosowanie adekwatnych przekroi przewodów. Tak więc do obwodów gniazd sieciowych stosuje przewody YDY(p) 3×2.5mm2, a do oświetleniowych YDY(p) 3×1.5mm2, 4×1.5mm2 z żyłą koloru szarego lub niebieskiego w zależności od przeznaczenia i czasami również 5×1.5mm2. Odpowiedni przekrój przewodów wiąże się z możliwym obciążeniem prądowym. Zwykłe gniazda są o obciążalności maksymalnej 16A, moje instalacje staram się robić tak by były jak najbardziej funkcjonalne, więc by móc wykorzystać każde gniazdo ile można stosowane są wyłączniki nadprądowe B16. Jednak w przypadku tych popularnych „esek” niech nie zmyli Was fakt nominału. To, że jest B16, to nie znaczy, że jak przepłynie prąd choćby pół ampera większy to od razu wyłączy. Ważne tutaj są ich charakterystyki i w ich przypadku jest taki mnożnik 1.13. Oznacza to, że minimalny prąd wyłączenia w przypadku B16 to jest 16*1.13 i wychodzi już 18A. Natomiast górną granicą przy której ten wyłącznik już musi wyłączyć to mnożnik 1.45 co już z kolei oznacza ponad 23 ampery. Im większy prąd tym szybciej działa. Tak to wygląda w praktyce, więc ze zgrozą czasami obserwuje zakładane „bezpieczniki” B16, czasem nawet B20 lub B25 na jakieś stare obwody, najczęściej w starych instalacjach z jednym bezpiecznikiem i przewodem miedzianym 1.5mm2, lub ewentualnie jeszcze gorzej, aluminiowym… Obciążalność samych przewodów jest bardzo różna, w zależności od miejsca prowadzenia, ich liczby obok siebie i przyjętej temperatury odniesienia/otoczenia. Przewody i ich przekrój dobiera się również pod innymi względami, np. zwarciowymi, pod względem spadków napięć, impedancji pętli zwarciowej itp. Podobnie tyczy się to obwodów oświetleniowych jak i wszystkich innych. To jest taka ogólna zasada, której w większości przypadków powinno się trzymać. Skutki nieodpowiedniego doboru przekroju przewodów do zabezpieczeń są bardzo różne. W zależności od użytkowania i czasu, czasami nic się nie dzieje, czasami od przeciążeń stan ich izolacji potrafi się pogorszyć, a nawet sama w sobie stopić się. Szczególnie na końcach przewodów w miejscu ich łączenia. Nadmierne grzanie się przewodów od obciążenia, a nawet słabego styku może doprowadzić do pożaru. Jeśli chodzi jeszcze o obwody oświetleniowe z zastosowaniem łączników schodowych i krzyżowych, nawet podwójnych – obwody wykonuje tak, by w każdym punkcie instalacji była czynna żyła ochronna, w razie potrzeby podłączenia do osprzętu jej wymagającego. Tyczy się to zarówno opraw oświetleniowych jak i samych włączników. Niektóre z nich są w pierwszej klasie ochronności, które mają specjalny, osobny styk do podłączenia żyły ochronnej PE, potocznie „uziemienia”. Różne są możliwości, różny osprzęt, gusta i trudno przewidzieć co może być kiedyś. A chyba nie muszę wspominać, że takie urządzenia, wymagające podłączenia tej żyły, w przypadku uszkodzenia, może pojawić się na nich dostępne napięcie co grozi porażeniem. Nigdy nie wykorzystuje żyły ochronnej, żółto-zielonej do innych celów niż ochrona. Oprawy oświetleniowe mają w większości mieć wyprowadzony przewód 4×1.5mm2, tak by można je było w razie potrzeby sterować dwoma klawiszami. Często w pokojach, salonach, gdzie powinna być taka możliwość inni elektrycy, bądź co gorsza, osoby wykonujące remonty mieszkań lub inne, nie zajmujące się samymi instalacjami elektrycznymi używają tylko przewodu 3×1.5mm2 wszędzie, gdzie tylko się da, np. do lamp, a żyłą ochronną w razie potrzeby wykorzystują do podłączenia fazy. A metalowa lampa z niepodłączonym stykiem ochronnym tylko czeka, aż coś się wydarzy i ktoś będzie chciał wymienić w niej żarówkę.

Wykonuję osobne obwody do urządzeń je wymagających, jak na przykład te podłączane na stałe, albo pobierające więcej niż 2 kW mocy. Tyczy się to najczęściej prądożernych urządzeń AGD w kuchni. Urządzenia takie jak płyta kuchenna elektryczna (indukcyjna lub ceramiczna), piekarnik, zmywarka, czasami czajnik, jakieś mocniejsze ekspresy do kaw lub inne powinny mieć swoje osobne obwody, a tym samym wyłączniki w rozdzielnicy. Innym takim urządzeniem jest też pralka, suszarka. Osobne obwody stosuje również na gniazda ogólnego przeznaczenia w kuchni, łazience, pokojach itp., często jeszcze bardziej je rozdzielając, ale pod względem funkcjonalnym. W ten sposób wykonuje np. dwa osobne obwody do ogólnych gniazd w kuchni. Jest dużo przenośnych urządzeń, które potrafią pobierać dużo prądu. Takie rozdzielenie jest przydatne np. gdy jest więcej takich urządzeń, lub gdy przykładowo stracimy zasilanie w jednym to mamy jeszcze drugi do dyspozycji. Coraz częściej wykonywany jest również osobny obwód do lodówki czy zamrażarki. Niezależny, tak by inne urządzenia, ich awarie nie wpłynęły również na wyłączenie zasilania tych sprzętów. Jak sami wiemy, chyba nie chcielibyśmy zastać ich niedziałających po wyjeździe na tygodniowy, lub dłuższy urlop? A no właśnie. O tym troszkę więcej w opisie rozdzielnicy elektrycznej z bezpiecznikami. Podobnymi obwodami mogą być osobne na piec grzewczy, sterowniki pomp, obwody zewnętrzne, alarm, klimatyzacje, zasilanie bramy, urządzeń multimedialnych i teletechnicznych, przepływowych podgrzewaczy wody, bojlerów. Również wykonuje kilka obwodów oświetleniowych z takiego samego powodu – w razie awarii, nie gaśnie całe oświetlenie w domu.

Używam też głębokich puszek łączeniowych pod osprzętem, a w razie potrzeby, bądź innych wymagań jeszcze większych. Aktualnie mało kto stosuje duże puszki pod sufitem, pamiętacie takie? Mimo, że to czasami dobry pomysł, ale trzeba iść z duchem czasu. Coraz bardziej patrzy się również na aspekt estetyczny, wygląd i urządzenie domu, niestety bardziej to zwraca uwagę niż sama instalacja, której przecież nie widać to lepiej wydać na ładne kafelki. Co za tym idzie te puszki najczęściej są zakrywane, zaklejane, gipsowane, tak, że w razie ewentualnej awarii próżno czegoś szukać. Jest to znacznie utrudnione i trzeba odkuwać. Wszystkie łączenia jakie przewiduje są w spodziewanych miejscach, tutaj w puszkach gniazdowych, łącznikowych lub innych, które są na widoku, lub ich miejsce jest opisane w dokumentacji. Do wszystkich łączeń powinien być łatwy dostęp, tak by móc je kontrolować, sprawdzać i w razie potrzeby naprawiać. Biorąc pod uwagę doświadczenie w naprawach instalacji, starych, po wielu różnych przeróbkach, nieczytelnych, zrobionych byle jak i tylko by działało, po kosztach, o których ostatecznie nikt nic nie wie – ja wiem jaki jest to czasami problem. Naprawa takich awarii jest czasochłonna i kosztowna, o ile w ogóle uda się ostatecznie znaleźć miejsce usterki. Instalacja elektryczna, w której nie używa się puszek łączeniowych pod sufitem nazywana jest często „bezpuszkową”. Jak wspomniałem, do wypustów lampowych, jeśli używam przewodów pozwalających włączać oświetlenie „na dwa klawisze” czyli takich „4x” to używam takich o żyle niebieskiej, neutralnej. Do połączeń łączników schodowych i krzyżowych, używam takich przewodów o żyle szarej, z osobną żyłą ochronną. Kolory jednak mają znaczenie. Wykonywana instalacja jest w ten sposób bardzo czytelna, od razu widać, że wykonywał ją fachowiec, a także przez to jest szybka i łatwa w ewentualnych naprawach czy dalszych modernizacjach i przeróbkach. Jeśli mowa o przeróbkach, to staram się wprowadzać do puszek maksymalnie dwa przewody zasilające – zasilający i odejściowy do kolejnej puszki. To także sprzyja czytelności. W puszkach jest luz, więc dodając kolejne gniazda czy inne przewody jest także miejsce na ich podłączenie.

Same przewody układam w odpowiednich strefach, tak by wiadomo było którędy idą, lub można się tego domyślać. U mnie nie ma miejsca na skróty, byleby mniej zużyć materiału. Przewody układane są w poziomych i pionowych liniach, mające zakończenie na puszcze. Staram się robić tak by poza osią puszek nie można było trafić na instalacje np. w przypadku montażu czegoś do ściany, wierceniu w niej itp. Oczywiście do tego jest wykonywana również dokładna dokumentacja fotograficzna, która w przyszłości okazuje się być bardzo pomocna w różnych kwestiach.

Koszt około 5 000 – 20 000 zł z materiałem, od 3 000 – 10 000 zł bez materiału.

 

Montaż rozdzielnicy elektrycznej

Sam montaż rozdzielnicy z bezpiecznikami jest niezalecany przed wykonaniem tynków. Dużo elektryków wykonuje to w ten sposób dla swojej wygody, by można było od razu sprawdzić działanie instalacji, jak również wykonać połączenia w puszkach od łączników i gniazd sieciowych. W trakcie wykonywania tynków w budynku jest dużo wilgoci, która może wpłynąć na działanie i późniejsze uszkodzenie modułów w rozdzielnicy. Wyłączniki różnicowoprądowe są na to bardzo czułe, podobnie jak na wszelkie zapylenie, brud itp. – mogą po prostu się zacinać a nawet przestać działać. W każdym bądź razie warto o dobre zabezpieczenie skrzynki elektrycznej przed dalszymi pracami.

W każdym bądź razie głównym producentem zabezpieczeń w rozdzielnicy jakich używam to Hager. Jest to bardzo polecany producent, nie najtańszy, ale dobrej jakości w standardowej wersji. Ma również bardzo bogatą ofertę w różne aparaty.

Gdy rozdzielnica elektryczna jest już osadzona lub zamontowana na ścianie, wprowadzam do niej wszystkie przewody odbiorcze, uziemiające, czasami wyrównawcze, a także zasilający WLZ. Wprowadzam je tylko od jednej strony, tak by w rozdzielnicy panował porządek przy późniejszym montażu. Przewody płaskie są umieszczane obok siebie, najczęściej znacznikiem z jednej strony (NKT ma znaczniki, oznaczające to, z której strony znajduje się przewód ochronny). Same przewody są podpisywane numerami, oznaczającymi dany obwód. Po rozizolowaniu nasuwam na pojedyncze żyły również oznaczniki, które później bardzo ułatwiają montaż, jak i późniejsze przeróbki lub znajdowanie potencjalnych awarii i pomagające w diagnozie usterek i ich naprawy.

W przypadku układu sieciowego TN-C, jako rozłącznik główny (wyłączający całe zasilanie), używam takiego 3 modułowego, nie rozłączającego żyły neutralnej – co może skutkować pojawieniem się 400V na obwodach jednofazowych i liczne uszkodzenia podłączonych urządzeń.

Podobnie jest z aparatami różnicowo-prądowymi. Nagminne używanie 4-polowych, przeznaczonych do instalacji i odbiorów siłowych jest używana również do zwykłego oświetlenia, gniazdek. Upraszcza bardzo to montaż, ale nie jest zgodne ze sztuką instalatorstwa elektrycznego. W tym przypadku pojawia się więcej łączeń przewodu N, stanowiące potencjalne miejsce awarii i skutki przytoczone wcześniej. Do odbiorów jednofazowych używam wyłącznie aparatów 2-polowych, tak by wyeliminować tę możliwość. Jednocześnie jest rozdział na minimum trzy takie różnicówki, każda pod jedną fazę. Jest to duża funkcjonalność w przypadku jakiejś awarii i wybijania, gdzie wyłączany jest jeden aparat w stosunku do pojedynczego w całej instalacji i wyłączającego cały prąd w domu. Nie dość, że prąd, przynajmniej w części budynku, zostaje, a dodatkowo również ułatwia to i zawęża obszar poszukiwań uszkodzonego obwodu lub urządzenia. Zalecane są również wyłączniki różnicowo-prądowe typu A, wykrywające również upływ prądu za prostownikami, tzn aktualnie w przypadku awarii większości urządzeń z wbudowanymi zasilaczami. Są nieco droższe od tych o charakterystyce AC. Ciekawostką jest fakt, że w Niemczech jest zakaz stosowania RCD typu AC. Są jeszcze inne typy, które są jeszcze droższe, ale nic nie stoi na przeszkodzie do ich stosowania. Mowa tutaj o typowym prądzie wyłączenia 30mA.

Wracając do rozłącznika. W przypadku sieci TT używam rozłączników 4 polowych, ale z oznaczonym torem N, który przy wyłączaniu rozłącza się jako ostatni, a załącza jako pierwszy przy włączaniu. Powód jest cały czas ten sam – możliwość uszkodzenia cennych urządzeń i strat w tysiącach złotych. Z tego co widzę to nagminnie różni tani elektrycy i laicy używają tych zwykłych 4-polowych. Jeśli akurat jest przewidywane zasilanie z agregatu to wykorzystywany jest przełącznik sieć-agregat. Oczywiście odpowiedni z oznaczeniem torów neutralnych. Jest 3 razy droższy niż typowy przełącznik zasilania, który również jest obecnie nagminnie stosowany. Jest większy bo zajmuje 8 modułów w stosunku do 4 i również zapewnia odpowiednie przyłączanie toru neutralnego.

Dalej mamy lampki kontrolne, oznaczające działanie poszczególnych faz zasilania. Nie jest to niezbędny aparat, ale pokazuje najprostszą diagnozę w przypadku niedziałania gniazdek czy oświetlenia. Od razu widać, że brakuje jakiejś fazy lub, że są wszystkie. Jeśli jest stosowany do dodatkowo do niego wymaga się dobezpieczenia bezpiecznikami, jeśli producent o tym mówi. Najczęściej w przypadku zabezpieczeń przedlicznikowych powyżej 25A.

Kolejnym aparatem jest ochronnik przepięciowy. Jest to bardzo ważny moduł w rozdzielnicy, dobierany w zależności od kilku kwestii. Główną jest to czy posiadamy instalacje odgromową, szczególnie zasilanych dodatkowo linią napowietrzną. Wtedy ochronniki powinny być najwyższej jakości typ T1+T2 (dawniej B+C). Z reguły te dobre zajmują 8 modułów. Używam producenta DEHN ew jego kopia z Hager lub Phoenix Contact. Jest jeszcze kilka firm pobocznych w dobrej jakości jak np. OBO. Inne, szczególnie te najtańsze i wyglądające tak samo nie stanowią wymaganej ochrony. Jeśli nie ma odgromu powinien wystarczyć sam T2, bądź w samych mieszkaniach i domach zasilanych linią kablową ziemną.

Wracając do aparatów różnicowo-prądowych, by zapewnić najwyższą funkcjonalność i odpowiednie bezpieczeństwo, nie obejmuję tą ochroną obwodów, które jej nie potrzebuję. Aktualnie to najczęściej płyta kuchenna i inne obwody podłączone na stałe. Jest tu również alarm, który nie powinien zależeć od RCD. Zalecane są również dodatkowe różnicówki w przypadku np. obwodów zewnętrznych narażonych na czynniki atmosferyczne. Warto to rozdzielić by zwykłe zalanie lampy, lub jakieś długotrwałe uszkodzenie obwodu zewnętrznego nie wyłączały innych urządzeń. Podobnie jest np. z ogrzewaniem. Jeśli piec jest podłączony na stałe, a w większości przypadków tak powinno być, to jego również się nie obejmuje tym aparatem, lub jeśli wymaga gniazdka to powinien być na osobnym aparacie RCD, tak by inne uszkodzenia nie wyłączyły ogrzewania. Podobnie jest z lodówką lub zamrażarką, tutaj też warto by było zrobić całkowicie osobne obwody – chyba nikt nie chciałby po powrocie z wakacji ujrzeć rozmrożoną lodówkę i zamrażarkę.

Reasumując to są główne zasady jakimi się kieruje przy montażu rozdzielnic elektrycznych. Są one pojemne, dobrej jakości, z dobrymi aparatami. Podłączane tak by było wszystko czytelne, łatwe w przeróbkach lub przy diagnostyce ewentualnych uszkodzeń. Na drzwiach rozdzielnicy załączam przygotowany opis bezpieczników, jak również dokładny opis ponumerowanych obwodów, jakie są w rozdzielnicy, tożsamy z podpisami przewodów i oznaczeniami na pojedynczych żyłach.

Koszt około 1000 – 4 000 zł z materiałem, od 300 – 1 000 zł bez materiału.

 

Montaż biały osprzętu i lamp

Gdy już pozostałe etapy są gotowe to przychodzi czas na montaż wszelkich gniazdek sieciowych, łączników oświetlenia, lamp i innych urządzeń przewidzianych na obecnym etapie. Wszystkie połączenia w puszkach wykonuje na oryginalnych złączkach Wago, a także opisuje wszystkie przewody. Oznaczam który to lampa, które to zasilanie, przewody korespondencyjne pomiędzy wyłącznikami schodowymi. Czasami w przypadku gniazdek również, które to zasilanie, a które odejście. To wszystko również pomaga w diagnozie potencjalnych usterek i późniejszych przeróbkach w instalacji. Używanie złączek w przypadku gniazd odciąża same styki gniazda, przez które przepływa prąd całego obwodu. Różnej jakości jest osprzęt więc warto to zrobić, a w przypadku awarii, od razu wiadomo które gniazdo nie działa i gdzie jest ewentualny problem. Najczęściej używam, podłączam osprzęt firmy Simon, model 54 Premium. To ładnie wyglądające włączniki i gniazdka, a także bardzo dobrej jakości, polecane często przez innych. W swojej ofercie posiadają szeroki zakres różnych łączników. Jest tutaj np. bardzo poszukiwany łącznik krzyżowy podwójny, którego nie znajdzie się w ofercie innych firm i modeli.

Wszystkie puszki są oczyszczane z syfu, tynku, gładzi i innego gipsu. Przewody ze złączkami ułożone tak by nie było bałaganu, a montaż i późniejsze poziomowanie nie sprawiały problemu. Przewody nie są uszkadzane przez nadmierne prężenie i pchanie. Cały osprzęt, gniazdka i łączniki, montowane jest na wkrętach w prawidłowo osadzonych puszkach głębokich poziomo. W przypadku gniazdek gwarantuje to ich trzymanie niezależnie od czasu i używania. Po prostu nie wylatują z puszek.

Jeśli chodzi o lampy to tutaj nie ma nic szczególnego. Odpowiednie kołki/mocowania w zależności od materiału sufitu – beton lub sufity podwieszane, zabudowy. W przypadku „oczek halogenowych” i tego z jakiego napięcia mają być zasilane to używane są odpowiednie oprawy do napięcia, a ewentualny zasilacz umieszczany obok pierwszej lampy w obwodzie. Cały obwód, niezależnie od napięcia jest z przewodów 3 żyłowych z żyłą ochronną. Jeśli lampki jej wymagają to jest podłączane uziemienie, a jeśli nie, to same przewody są łączone tak by w każdym punkcie był czynny przewód ochronny.

Koszt około 600 – 3 000 zł bez materiału.

 

Pomiary ochronne

Wisienką na tym torcie jest już wykonanie wszelkich pomiarów ochronnych i protokołów przeznaczonych do odbioru. Oczywiście, głównym celem jest tutaj sprawdzenie bezpieczeństwa całej wykonanej instalacji. Każde gniazdko, każda lampa i inne urządzenia są sprawdzane na ciągłość uziemienia, żyły ochronnej. Czy jest podłączona, czy nie wysunęła się z zacisków itp. W przypadku gniazdek sprawdzana jest impedancja pętli zwarcia IPZ, dzięki której można sprawdzić skuteczność wyłączenia zasilania SWZ przez wyłączniki nadprądowe, w przypadku uszkodzenia urządzenia i pojawienia się napięcia na jego obudowie. Wyłączniki różnicowo-prądowe są zabezpieczeniem dodatkowym przy uszkodzeniu. Mierzony jest prąd różnicowy i czas wyłączenia. Użytkownik końcowy powinien również je testować we własnym zakresie przyciskiem TEST na obudowie. O czasookresie tego sprawdzenia mówi producent, jest to około raz w miesiącu do kilku miesięcy. Po sprawdzeniu wszystkiego przygotowuję wszystkie protokoły i oddaje klientowi. Podobnie wszelką dokumentację fotograficzną, schematy jednokreskowe, wszelkie opisy i wszystko co może się przydać w przyszłości, również z końcową fakturą za wykonanie całkowitej instalacji elektrycznej w domu jednorodzinnym lub mieszkaniu. Na tak wykonaną instalację wystawiana jest również gwarancja.

Koszt od 700 – 2 000 zł lub w cenie wykonanej instalacji

 

Podsumowanie

Mam nadzieję, że ten wpis rozjaśnił troszkę mój sposób działania, przybliżył jak wykonuje instalacje i jak to wszystko wygląda. Można również porównać to z innymi ofertami elektryków. Podane ceny są bardzo orientacyjne i obejmują również wymiany instalacji w mieszkaniach. Jeśli poszukujecie elektryka do wykonania instalacji w waszym domu lub mieszkaniu i przekonałem was swoją pracą i tym jak to u mnie wygląda to serdecznie zapraszam do kontaktu. Najlepiej wysłać maila, wtedy przygotuję wstępną ofertę i/lub wycenę:

Firma Handlowo Usługowa FHU Eleserwis

WWW: eleserwis.pl

Mail: kontakt@eleserwis.pl

FB: www.faceook.com/eleserwis

Telefon: 577 572 478

 

W przyszłości uzupełnię ten wpis również o zdjęcia przykładowe.

Jeśli chodzi o inne prace elektryczne, zarówno te drobne jak i większe jakie wykonuje na terenie Krakowa:

  • Wymiany instalacji elektrycznych i montaż nowych w domach jednorodzinnych i mieszkaniach.
  • Naprawy awarii, nie działających lamp, gniazd, spalonych bezpieczników, połączeń w puszkach.
  • Montaż osprzętu, gniazdek, wyłączników, lamp, bezpieczników, płyt kuchennych i piekarników.
  • Wymiany starych bezpieczników topikowych, wkręcanych na nowe wyłączniki nadprądowe, esy, eski, stopki.
  • Przeróbki instalacji, usuwanie i dorabianie gniazdek, lamp, oświetlenia, dostosowywanie pod projekt wykończenia.
  • Wykonywanie pomiarów bezpieczeństwa, protokołów z pomiarów do odbiorów, do Tauron, spółdzielni.
  • I inne prace elektryczne związane z budownictwem mieszkaniowym i pozostałym.

Mieszkam na osiedlu Słonecznym, tutejsze instalacje w Nowej Hucie jak i całym Krakowie znam jak własną kieszeń, zarówno te oryginalne w budynkach z lat 50 i przedwojennych kamienicach, poprzez różne systemy Wielkiej Płyty, a kończąc na obecnie budowanych nowych blokach przez deweloperów. Współpracowałem z wieloma architektami i ich projektami jak również wykonawcami remontów i wykończeni. Dostosowywałem deweloperskie mieszkania pod projekt, wykończenie wnętrz.