Wyłączniki nadprądowe, zwane popularnie „eS”
Inny punkt rozporządzenia mówi o stosowaniu wyłączników nadprądowych w obwodach odbiorczych:
4) wyłączniki nadprądowe w obwodach odbiorczych;
Nikogo obecnie nie dziwi już fakt, gdy zastępuje się nimi, stosowane dawniej bezpieczniki topikowe. Popularne „eSy” (wyłączniki instalacyjne nadprądowe. Nazwa wzięła się od wyłączników typu „S-160” i nowszych modeli „S-190”, a później „S-300”, produkowanych w Polsce, już od roku 1976, przez firmę FAEL, przejętą później przez Legrand’a, który kontynuował produkcję, a które to wyłączniki zrewolucjonizowały rynek elektroinstalacyjny w ówczesnym czasie), co prawda są odrobinę mniej awaryjne od swoich starszych braci, jakimi są bezpieczniki topikowe (co w naszym przypadku, w instalacjach „domowych”, ta różnica nie gra dużej roli), ale po pierwsze są wielorazowe (czyli nie trzeba mieć zapasu „topików” pod ręką, ponieważ wystarczy „włączenie” go na nowo) co sprzyja wysokiej funkcjonalności. Przez to znacznie ogranicza się możliwość stosowania prowizorek w postaci „watowania” (czyli zastępowania przepalonego bezpiecznika gwoździem, drutem lub na taki o większym prądzie znamionowym, a kończąc na jego „naprawie”), w przypadku ich braku na podmianę, przyczyniając się do przeciążenia przewodów i możliwości nie zadziałania jako ochrona przeciwporażeniowa, co z kolei skutkuje pożarem i porażeniem. Dodatkowo odejście od bezpieczników topikowych, które znaliśmy, wyeliminowało możliwość przypadkowego dostania się do części czynnych, czyli takich, na których jest napięcie.
Należy pamiętać też, że zarówno bezpieczniki topikowe w starych instalacjach, jak i wyłączniki instalacyjne, nadprądowe, w nowych, poza zabezpieczeniem instalacji przed przeciążeniem, zabezpieczają również przed zwarciem, a tym samym służą do podstawowej ochrony przed porażeniem przy uszkodzeniu. Otóż dobry elektryk, w trakcie projektowania nowej instalacji powinien zmierzyć impedancje pętli zwarcia (w skrócie IPZ) na zasilaniu, przystosowanym do tego miernikiem. Wartość ta, wyrażona w omach (Ω), pośrednio mówi nam o prądzie jaki popłynie w instalacji na skutek zwarcia przewodu fazowego i ochronnego (bądź ochronno-neutralnego/zerowego lub neutralnego). Prąd jaki w ten sposób ustalono decyduje o czasie wyłączenia w przypadku uszkodzenia izolacji i/lub pojawienia się napięcia na obudowie urządzeń wykonanych w pierwszej klasie ochronności (najczęściej z metalowymi obudowami, wymagających podłączenia „uziemienia”). Im większy prąd zwarciowy, tym możliwe jest zastosowanie wyłącznika/bezpiecznika o większym prądzie znamionowym (jeśli chodzi o ochronę przeciwporażeniową). Między innymi takie pomiary zawarte są w wymaganych protokołach odbiorczych, bądź tak zwanych przeglądach 5-letnich, instalacji. O prądzie znamionowym zabezpieczenia decydują również zastosowane przekroje przewodów, typ ich izolacji i warunki ułożenia, czyli w jakim miejscu są układane, jak również zastosowany osprzęt w postaci gniazd i wyłączników. Biorąc pod uwagę te fakty, przyjęło się, że w obwodach gniazdowych stosowany jest wyłącznik o prądzie 16 A, a w oświetleniowych, taki o prądzie 10 A. Stosowane najczęściej są wyłączniki o charakterystyce „B”, ponieważ wszelkie, typowe odbiorniki, stosowane w gospodarstwach domowych, nie potrzebują innych, które to z kolei („C” i „D”), potrzebują dużo wyższych prądów zwarciowych do wyłączenia. A po co stosować coś co jest niepotrzebne, a przy tym wymagające trudniejszych do spełnienia warunków? Już nie mówiąc o stosowaniu takich i nie patrzeniu szeroko na wszystkie zagadnienia, dotyczące prawidłowego doboru zabezpieczeń.